Muzyki u nas w domu jest dużo. Udało się jakoś rozsądnie przetrwać nieuchronne kryzysy (najpierw jest "Tak, tak chcę grać", potem "Dlaczego muszę" i płacz nad pianinem) występujace zawsze z grubsza w tym samym wieku - co pamiętam z mojej własnej edukacji językowej, też miałam swego czasu kryzys. No i po przetrwaniu kryzysu do głosu coraz bardziej dochodzi pasja. A czasem ćwiczenie tego, czego nie musi się ćwiczyć, wychodzenie ponad obowiązki. Dla rodziców radość (choc jak mi niespodziewanie zabrzmi nad uchem Toccata Bacha to mam czasem dość). Tak, może to dziwnie zabrzmi, ale fakt, że moje dzieci grają (śpiewają też) i robią to z własnej woli i z radością uważam za jeden z sukcesów rodzicielskich. Dlatego, że wiem ile to wymagało pracy. Ale - bez łamania woli. Jedną z największych trudności rodzicielstwa jest dla mnie wyłapanie równowagi między wymaganiem (bo rodzice muszą wymagać i być konsekwentni) a zrezygnowaniem z tego co w danym momencie niekoniecznie jest niezbędne i nieodzowne... Czasem trzeba być twadym, czasem trzeba odpuścić. Wszystkie nasze dzieci podjęły samodzielnie decyzje o nauce w szkołach muzycznych - więc chyba się udało :) Zobaczymy jak (i co) będzie dalej...
A po przydługim wstępie zakładki.
Najpierw chronologicznie, czyli pierwsza:
Jak widać klucze trochę się różnią i w sumie sama nie wiem który mi sie bardziej podoba. Teraz czas na nuty... (jak kupię kanwę, bo został mi mały kawałek na jedną wąską zakładkę...
A że dziś pierwszy dzień wiosny, na zakończenie kwiatek z ogródka moich Teściów (nie z tego roku, niestety), zdjęcie K.:
Podziękowanie za wiosnę :)
OdpowiedzUsuńTęskno za nią!
Klucz wiolinowy to Wasz rodzinny klucz w takim razie :)
Na moje "oko" kształtniej wygląda ten na niebieskim tle...
Też ni się tak wydaje. Z tym wyglądaniem na zdjęciach. ale w realu nie jest to do końca oczywiste :)
UsuńCudne te klucze wiolinowe - tym piekniejsze, ze na niebieskim tle - a niebieska kolorystyka porywa moje serce :)
OdpowiedzUsuń