niedziela, 19 stycznia 2014

Teresa

Był sierpień roku 1944. Teresa miała 17 lat.


Wojna nie oszczędzała jej rodziny. Ojciec już nie żył od ponad 7 miesięcy - aresztowany na początku wojny przez gestapo, przeszedł przez dwa obozy koncentracyjne; uważany wciąż za więźnia ważnego na tyle, by mimo skrajnego wycieńczenia jednak próbować utrzymywać go przy życiu, został wypuszczony pod nadzór policyjny (cała osobna historia, nie tu na nią miejsce) - przed śmiercią zdążył jeszcze spędzić odrobinę czasu z żoną i dziećmi. Dane mu było odejść na zawsze z grona najbliższych.... Cała rodzina już wcześniej, po wysiedleniu, wylądowała w okolicach Warszawy, znowu nie miejsce tu na opisywanie wcześniejszych losów.

Był więc rok 1944.  1 sierpnia Mama Teresy z jedną z jej sióstr wybrała się do Warszawy coś załatwić  - i już nie zdołały wrócić (przeżyły Powstanie). W miasteczku została czwórka rodzeństwa - trzy siostry (19, 17, 7) i brat (12). Mieszkali w jednym pokoiku. Któregoś dnia do miasteczka zjechał oddział Węgrów i zajęli na kwatery wiele domów, wyrzucając mieszkańców. Taki los też spotkał naszą czwórkę. Rozdzielili się po dwoje i znaleźli noclegi gdzieś na podłodze u dobrych ludzi. Miasto było przepełnione osobami, które zostaly wypędzone (bądź uciekły) z Warszawy. 30 sierpnia miasteczko otoczyli Niemcy, zaczęli przeczesywać dom po domu i wyłapywać osoby z warszawskimi kenkartami - te zdolne do pracy. Dotarli do mieszkania, w którym zatrzymała się Teresa z bratem. Aresztowali pana S., który przyjął rodzeństwo na kwaterę. Teresa spotnanicznie zaproponowała stojącemu w pokoju Niemcowi zamianę. Wytłumaczyła, że pan S. ma dwoje małych dzieci i jest im potrzebny, a ona nie ma rodziny i może pracować. Niemcowi było wszystko jedno - powiedział, że musi kogoś zabrać, bo w domu jest za dużo ludzi nadających się do pracy... Teresa wylądowała więc najpierw w Pruszkowie, a potem upchnięta z innymi w wagonie bydlęcym pojechała na roboty do Niemiec. Podczas jazdy, w nocy, pociąg stanął. Teresa obudziła się, wyjrzała przez szparę i... zobaczyła na tle nieba charakterystyczną wieżę kościoła w swojej rodzinnej wsi (skąd wyrzucono ich wiosną 1942 r.)...

Mężczyźni aresztowani tamtej nocy trafili do obozu Auschwitz.

Teresa stosowną liczbę lat później zostałą moją Matką Chrzestną.
W tym roku minie 12 lat od jej śmierci.


Niewiastę dzielną któż znajdzie....

24 komentarze:

  1. Miałaś wspaniałą Matkę Chrzestną. Wytrwałą i bardzo dzielną....
    A wojenne historie bywają takie straszne :(
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była człowiekiem wielkiego formatu. Niewątpliwie nie idealna, bo idealny nie jest nikt. Całe życie miała trudne, jak teraz o niej myślę, NIe słyszałam nigdy od niej skargi.

      Usuń
  2. niezwykle piękna, choć trudna i bolesna historia napisana przez życie o Kobiecie Wielkiego Formatu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę historię o aresztowaniu usłyszałam dopiero po wielu latach, kiedy sama zapytałam (i to nie ją). A przecież nie miała pewności, że pojedzie na roboty. Mogła trafić wszedzie... I miała wtedy 17 lat... Jak się o tym myśli, to człowiekowi się to w głowie nie mieści.

      Usuń
  3. Agajo, aż mnie ciarki przeszły i łza się zakręciła w oku. Twoja Matka Chrzestna musiała być niezwykłą osobą. podziwiam ludzi, którzy przeżyli piekło wojny i zachowali przy tym człowieczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też podziwiam. Nie umiem sobie tego piekła wyobrazić.

      Usuń
  4. Moja rodzina (czym czasem byłam rozczarowana) nie doświadczyła "spektakularnie" okupacji. Rodziców nie było na świecie. Z kolei ich rodzice byli już za starzy by iść na wojnę (mieli już dzieci i - krótko mówiąc ani jedni, ani drudzy nie byli z pokolenia Kolumbów).

    Czytając (jak się na końcu okazało) o Twojej chrzestnej, myślałam, że to jakaś historia z książki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie "spektakularnie" to tylko dziękować Bogu. Łatwo i prosto na pewno nie było.
      Tak to taka historia, że nie do wiary wydaje się, ze prawdziwa.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Ja wciąż nie potrafię o tym spokojnie myśleć, a co dopiero pisać.

      Usuń
    2. Wcale się nie dziwię.

      Usuń
  6. Przyznam szczerze, ze zawsze czytajac takie historie , zastanawiam sie jaka bylaby moja postawa, to swiadectwo daje duzo do myslenia - a jak juz wyzej wspomniano Teresa byla czlowiekiem wielkiego formatu - oby takich ludzi jak ona i dzis nie braklo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest gdy boję sie, że mogłabym nie sprostać...

      Usuń
    2. Nikt z nas nie wie - jak zachowalby sie w danej chwili- w danej sytuacji- ja (moze to dziwne) ale bardzo duzo czytam i czytalam na temat Obozow Koncentracyjnych, ogladalam filmy o lagrach zarowno sowieckich jak i niemieckich, na maturze mialam temat dotyczacy tego zagadnienia - i gdy na koncu byly pytania po mojej 25- minutowej przemowie - jedno z nich brzmialo jaka postawe ja przybralabym w obozie - moja odpowiedz byla zaskakujaca dla egzaminatorki - bo powiedziala, ze takiej sie nie spodziewala - mowila, ze gdy zadaje to pytanie to wszyscy mowia o w wielkich slowach jakimi byliby bohaterami - a ja po prostu powiedzialam, ze nie wiem - bo ekstramalne warunki - wydobywaja z nas i to co najlepsze ale i to co najgorsze ..... ach w tym temacie to sie za bardzo rozpisuje ....

      Usuń
    3. * nie 25- minutowej a 15 minutowej ( caly moj egzamin trwal 25 minut)

      Usuń
    4. Jak się wie, że się nie wie, to się dużo wie.

      Marznę przy -3°C (a nawet i -10°C) i zastanawiam się jak można było przetrwać zimę po wywiezieniu do Kazachstanu....

      Usuń
    5. Nie wiem - ale moj tata urodzil sie w Lagrach sowieckich, za Uralem - i powiem szczerze, ze jest "mrozo-odporny"- byl dzieckiem gdy z rodzicami deportowano go do Polski - a jednak zawsze mowi, ze pamieta naprawde mrozna zime ( w domniemaniu ta z Rosji - bo o polskich zimach mowi, ze sa w miare lagodne) - to samo powtarzal moj dziadek - ktory na poczatku wojny zostal zeslany - ale dziadek w przeciwienstwie do taty bal sie zimna, sniegu...

      Usuń
    6. I mam wskazowke ogladnij film "JAk daleko nogi poniosa" - swietny film niemiecko-rosyjski - pokazuje ile czlowiek potrafi pokonac by wrocic do domu, do rodziny - i jak wazna do przezycia ekstremalnych warunkow - jest silna motywacja

      Usuń
    7. Ja niestety jestem przekonana, że np w czasie tortur bym nie dała rady.Dziękuję Bogu, że nie musiałam żyć w tamtych czasach i jestem pełna podziwu dla Bohaterów tamtych lat!

      Usuń
    8. Ja nie wiem.

      Kasiu, czytałam trochę i o tamtych czasach i o nieco bliższych i chyba nie jestem w stanie oglądać filmów... Pamiętam jak przeżywałam lekturę "Rodziny Korzeniewskich"... Odkąd mam dzieci mam coraz niższy próg odporności na okropieństwa wojny i okrucieństwo w książkach i fimach. Podobnie budzi mój opór swoista licytacja który system (komunizm czy nazizm) był bardziej zbrodniczy. Oby już nikt nie musiał tego doświadczać (a przecież te okrutne rzeczy wciąż się dzieją, tylko nie u nas).

      Usuń
  7. Agajko, czy mogłabym Cię prosić o adres e-mail :-) Szukam w różnych miejscach i nie mogę znaleźć b_maciejka@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Poruszająca historia. Dramatyczne przeżycia wojenne dotkneły prawie każdą rodzinę. Okrucieństwo i groza były chlebem powszednim w tamtym złym czasie.Z wielkim szacunkiem myślę o ludziach dotkniętych tymi wydarzeniami i podziwiam ich hart ducha.

    OdpowiedzUsuń

Miło będzie przeczytać Twój komentarz :)

Proszę jednak nie wykorzystywać komentarzy do reklam rozmaitych usług.
Komentarze z reklamą będę usuwać.

Thank you for commenting!
However, please do not use comments to advertise any products. Comments with advertisements will be removed.