Stwierdziłam, że po prostu muszę podzielić się z Wami tym cudownym odcieniem niebieskiego, który nam intensywnie towarzyszy od prawie tygodnia. Coś przepięknego.
Pozdrawiam ze smokami.
Dobrego Nowego Roku Chińskiego 🤗
Stwierdziłam, że po prostu muszę podzielić się z Wami tym cudownym odcieniem niebieskiego, który nam intensywnie towarzyszy od prawie tygodnia. Coś przepięknego.
Pozdrawiam ze smokami.
Dobrego Nowego Roku Chińskiego 🤗
Dokładnie, że będzie jeszcze geometryczna zakładka.
I proszę bardzo, oto ona:
Geometryczna, ale inaczej, Tutaj są wyraźne dwie warstwy: tło i kwadraty, ale jest też odrobina czegoś innego.... Jak Wam się podobają kolory tych kwadracików?
Kiedyś zrobiłam podobne w zamyśle zakładki, ale to było bardzo dawno i oczywiście były inne, to podobieństwo to chyba głownie w kwadratach 😊.
Ta powtarzalność wzoru bardzo uspokaja. Czyli to jest zakładka terapeutyczna 😁.
Uczciwie próbowałam zapolować na zorzę polarną. Niestety tylko zmarzliśmy... Nie, to nie było teraz w styczniu - w sierpniu próbowaliśmy.... było zimno (jak na sierpień).
Ale chyba z tego pragnienia zobaczenia zorzy polarnej wyszła fajna zakładka. Taka - przyznam - nietypowa.
Kolejny raz muszę napisać, że na żywo jest o wiele ładniejsza, bo te różne kolory nie odcinają się od siebie tak ostro. A gwiazdka jest w sumie każda inna.
O takim niebie to dobrze się marzy....
To znaczy jest zakładka, ale inna niż ostatnio. Bardzo inna.
Pisałam, że mnie przeplatanki znużyły, prawda?
Z tego znużenia wyszła bardzo - uważam - sympatyczna geometria.
Coś z labiryntu, coś z kalejdoskopu... Zaczynałam od tych najmniejszych prostokącików. A potem one się rozszerzały, wchodziły na siebie i pod spód... Super zabawa.
I w sumie co tu więcej pisać?
A już wiem, co. Nie jest to ostatnia zakładka tego typu 😁
A poza tym...
Była mgła, było słońce - jak to zimową wiosną. W tle obrus po mojej Teściowej (znaczy Teściowa nadal żyje, a historię obrusa opisywałam kiedyś)
Pozdrowienia.
Inaczej czyli w innej wersji - i inny niebieski.
Jak robię jedna po drugiej dużo zakładek jednego typu, to w którymś momencie zaczynam mieć poczucie, że brakuje mi pomysłu na te przeplatanki. Wtedy sięgam po krzyżyki i potem znowu mam ochotę na te dwustronne zakładki.
Tutaj właśnie jest taka zakładka, przy której poczułam się zmęczona przeplataniem - zmęczona nie fizycznie ruchem igły, tylko wydawało mi się, że już nic ciekawego mi spod tej igły nie wychodzi. Z tego przekonania pewnie wziął się jasny zygzak, który kojarzy mi się z zapisem EKG i dwukolorowa prosta linia, jak sznureczek (pewnie lepiej widoczna przy powiększeniu). I w sumie jest nieźle 😃, a te trzy miesiące temu z okładem wcale nie byłam przekonana, czy mi się ta zakładka będzie podobać. Ale Właściciela/Właścicielkę znalazła.
Gdy teraz patrzę na prezentowane zdjęcie, dodatkowo podoba mi się swoiste napięcie między łukami słomianej serwetki i prostymi liniami zakładki (łamanymi, ale prostymi mimo wszystko).
Pozdrowienia wieczornopiątkowe.
Zakładka jest niebieska. Bardzo niebieska niebieskością bliższą zdecydowanie tak zwanemu błękitowi egipskiemu. Taki szczególny niebieski, nieco chłodniejszy (przynajmniej dla mnie) niż ultramaryna, nieco nawet wyrafinowany. Bardzo ładnie kontrastuje z nieco przyblakłym brązem obicie na krześle, które tu stanowi tło (tak, wiem, mało jestem oryginalna jeśli chodzi o tło).
Tak naprawdę to kolorów nici na tej zakładce jest z sześć czy siedem (trudno się teraz na zdjęciu doliczyć).
I taka zabawna rzecz: często zdarza mi się brać do ręki pomarańczową nitkę, która w motku czy na bobince wydaje się bardzo ładna, żywa, pociągająca. A potem, gdy zaczynam wyszywać, budzą się tysiączne wątpliwości i pytania "Ale po co to brałam? Taki kolor do niczego tu. Może spruć?" . Raczej nie pruję, tylko dokładam inne nici. I przez chwilę myślę o tych oranżach z niechęcią, a potem od nowa kuszą. 😎
U nas zapowiedziana jest jakaś straszliwa gołoledź, mam nadzieję, że jutro dam radę pojechać samochodem tam, gdzie muszę. A wszystkim życzę z serca takiego błękitnego nieba - jak nie nad głową, to chociaż w myślach i sercu.
PS.
Z małych radości. Zrobiłam eksperyment storczykowy w grudniu: wyciągnęłam storczyki z doniczek, poobcinałam wszystko co było suche i nieciekawe od spodu i brzydkie liście od góry, wypłukałam w naparze cynamonu, wyrzuciłam starą ziemię i dałam nowe podłoże (takie do storczyków z obi, i tak wydaje mi się drogie) i ustawiłam na południowym oknie. Potem raz czy drugi wstawiłam doniczki do przegotowanej (ostudzonej) wody, czasem trochę spryskałam podłoże od góry, wsypałam nieco granulowanego czosnku. Wydawało mi się że nic te storczyki nie robią, ale pocieszałam się że przynajmniej nie marnieją. I wczoraj wieczorem zauważyłam, że dwa z nich (na trzy) wypuszczają pęd kwiatowy. Zobaczymy co z tego wyniknie, ale na razie radość jest ❀❀.
Zakładka powstała z chęci zabawy kolorami. I - o ile dobrze pamiętam - zdecydowanie bardziej i lepiej było tę zabawę widać na żywo niż na zdjęciu. (Może trzeba było filmik nagrać? 😁)
niemniej - mam nadzieję - zadowoli tych, których rozbawiła zakładka położona na czytniku 😅 .
Zabawa kolorami była przednia, podoba mi się też mozaikowy efekt. Widać (zamierzone) braki w powtarzalności, czyli nieregularność rozmieszczenia rombów i rombków (nie mylić z rąbkami), co wcale nie ułatwiło pracy. Nawet jest jeden równoległoboczek. Jednym słowem - jest odrobina szaleństwa. I tak jest fajnie.
A propos rombków i rąbków - czy wiecie, że szykuje się - od 1 stycznia 2026 - niewielka reforma ortografii. Zmiany wprowadzające pewien porządek, nic szokującego i naprawdę niewiele (uprzedzam - nie denerwujcie się, bo to nic takiego). Ale generalnie język jako rzeczywistość żywa jest równie fascynujący jak próby oddawania go na piśmie. Poczytałam ostatnio jak kształtowała się współczesna ortografia - to jest naprawdę ciekawe.
Baaardzo złocista zakładka. Wręcz świeci. 😁
Skoro takiego słońca brakuje o tej porze roku, cieszę się, że właśnie teraz naszedł czas na jej pokazanie. Czasem w tych przeplatankach czegoś mi brakuje wizualnie i pojawiają się wtedy mniej typowe fale. Tutaj jest to podwójna spłaszczona fala, która chyba kojarzy się z tradycyjnymi rysunkami w dzieciństwa. Przynajmniej ja tak rysowałam morze czy jezioro.
Zakładka jest jeszcze z października minionego roku - tych październikowych było całkiem sporo, ale się rozeszły i muszę znowu robić zapasy.
Co gorsza, znalazłam błąd w numeracji zakładek w moim archiwum - gdzieś z pięćset zakładek temu jedna i ta sama dostała dwa numery...🙈 Pewnie będę się "bawić" w zmienianie nazw plików. Ajajaj.
Taka zakładeczka z początku października. Jak już ją skończyłam to przypomniały mi się zakładki robione wiele lat temu, przypominające jakieś postaci ze świata robotów i (dawnych) filmów science-fiction.
Ot, takie spokojne krzyżyki.
Skończyło się świętowanie (u nas było z elementami bardziej eschatologicznymi jednak) i dziś rano zaczęła się proza życia. Ufam, że nie skończył się za to czas dobrych spotkań. Ba nawet mam za sobą jedno takie spotkanie, które może być nowym początkiem. To jest radość.
A w ogóle, to na razie, póki pachnie choinka i resztki kadzidła, nie jest źle w sumie :). Po śniegu pozostały zdjęcia i wspomnienia. Wczorajsze roztopy wymuszały poruszanie się bardzo powoli, dziś już można było iść normalnym krokiem. Aż jestem ciekawa co będzie dalej. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~
P.S.
Bardzo serdecznie dziękuję za wsparcie dla osób, które ucierpiały w wyniku wybuchu wulkanu na wyspie Negros na Filipinach. Różnymi kanałami udało się zebrać 9817 zł - co przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia. Raz jeszcze ogromnie DZIĘKUJĘ.
💝
Taka ta zakładka wydaje mi się zwyczajna. Co oczywiście wynika wyłącznie z faktu, że pokazuję sporo wykonanych tą techniką, dwóch identycznych bowiem dotąd nie było. I nie planuję na razie.
A skąd tytuł? Jak się tę zakładkę obróci, to prawie jest widok na plażę. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale dziś nie dało się na nią spojrzeć inaczej. 😊 Nie obrócę tu jednak zdjęcia, bo musiałabym na nowo robić podpis... A tak to może komuś się coś innego skojarzy.
Nowy rok wydaje mi się już całkiem zaawansowany. Dwie fotoksiążki zrobione i zamówione. Jeszcze jedną bym chętnie zrobiła, bo na dwie to już chyba mi sił i czasu nie starczy. Ale może?
Do tego zaawansowania w nowym roku przyczyniło się kilka spotkań z Malątkami, które już nie są wcale takie bardzo malątkowe, a potem jeszcze spotkanie rodzinne przy okazji pogrzebu wiekowej Cioci. Jednym słowem żyje się intensywnie.
[z przymrużeniem oka] A w ogóle, to pomarudzę: jak już jest śnieg, to mogłaby być to ilość uczciwie saneczkowa... ⛄
Brzmi ten tytuł może dziwnie, ale spieszę się, by skończyć fotoksiążkę z ostatniej wyprawy (a w kolejce czeka jeszcze podsumowanie minionego roku). Nie ukrywam, że mobilizuje mnie baaaardzo termin upływu ważności kodu rabatowego 😎.A układanie fotoksiążek to niemal jak wywoływanie zdjęć - pochłania całkowicie i człowiek (znaczy ja, może inni mają inaczej) kompletnie traci poczucie czasu. Ale warto. Przy okazji wiele porządkuje się w głowie. I.... bardzo doceniam opcję wyszukiwania obrazem w Googlach.
Tak więc nowy rok zaczęłam od zdjęć i siedzenia przy biurku - ale wcześniej było przemiłe sylwestrowe spotkanie z przyjaciółmi w może nieszablonowym, ale bardzo naszym stylu - i cieszy to, że udało nam się wrócić do tego po latach. Może nieco więcej mamy zmarszczek i kilogramów (nie da się ukryć), ale duch wciąż tak samo żywy i ochoczy 😁. A potem jeszcze spotkane rodzinne i koncert w filharmonii. Można rzec, że w 2025 rok weszliśmy śpiewająco.
Czas na pokazanie pierwszej w tym roku zakładki. Pierwszej pokazanej, nie pierwszej wykonanej.
Optymistycznie i wesoło. Taki - hm - jesienny lasek? Na pewno nie są to usychające choinki (gdyby ktoś pytał). Prędzej choinki w stylistyce borowiackiej (uprzedzając pytania, o Borowiakach króciutko → TU)
A wybiera się ktoś na marsz Trzech Króli? Miłego świętowania.