Mąż trochę się dziwi mojemu pisaniu "do szuflady" (tak to na razie jest, nikt tu nie zagląda). Pewnie ma trochę racji, bo sensowniejsze może byłoby pisanie w zeszyciku - kto wie co się stanie z tymi wszystkimi cyfrowymi informacjami. Ale zeszycik tez może spłonąć w pożodze dziejów. Albo się rozpaść.
Tak na serio, to trochę wstyd zajmować się drobiazgami umilającymi życie, gdy tyle wokół jest poważnych problemów. Z drugiej strony życie to też drobiazgi, a skoro można je (życie, nie drobiazgi) komuś umilić...
Chciałabym już szybciej dotrzeć do chwili obecnej w tych zapiskach, więc znowu wkleję kilka fotografii.
Te dwie zakładki w odcieniach beżu i brązu powstawały w pociągu do i z Krakowa. To od nas strasznie długa podróż... Znalazły właścicielki nawet dość szybko, choć przyznać muszę, że jakoś wynik pracy nie spełnił moich oczekiwań. Za to najmniejszą z tych zakładek (zieleń z fioletem) lubiłam bardzo - tak jak i jej obecną właścicielkę :)
Trafiłam od siebie do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNajpierw to może i do "szuflady" pisałaś i nikt nie zaglądał, ale... teraz doszłam już dotąd :)
Może nie wszystko czytam, ale za to jak oglądam!!! Przepiękne są te zakładki :)
Dooglądam do końca i o coś Cię zapytam...
dobrze, że szufladę można otworzyć :)
OdpowiedzUsuń:****
Ano właśnie. Genialna jesteś :)) :*
UsuńNie zamykaj szufladki, będą trafiać tu nowe Osoby powoli, zobaczysz, jak np.ja!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie