Czytałam wczoraj o tym jak pomagać dzieciom zwalczyć rozmaite dziecięce strachy (te normalne, etap rozwoju) i przypominała mi się historyjka z dzieciństwa.
Otóż jako mała dziewczynka (jakieś 4 lata) po-twor-nie bałam się psów. W sumie nie wiadomo dlaczego, bo żaden pies nigdy mi nie zrobił krzywdy, ani mnie nie napadł, co najwyżej naszczekał... No ale bałam się. Jako dziecko obdarzone bujną wyobraźnią najtrudniej przeżywałam wieczory po zgaszeniu światła i noce. Pamiętam jak kiedyś obudziłam się w środku nocy i stwierdziłam, że nie tylko w pokoju jest pełno psów, ale, co gorsza, niektóre patrzą na mnie ze szpary między łóżkiem a ścianą. Tuż obok. Taki paskudny buldog z tej szpary wyłaził... Musiałam narobić sporo hałasu, bo przyszedł Tato, wziął mnie na ręce i posadził na dużej, wysokiej komodzie, która stała w pokoju. Z Tatą oczywiście było bezpiecznie... Nie próbował przy tym mówić mi, że nie mam racji, tylko kazał popatrzeć na pokój i pytał czy widzę, że te psy już sobie poszły. (Wygonił je). No i miał rację... prawie całkowitą! Bo te wszystkie wielkie i paskudne sobie poszły. Ale na środku pokoju siedział taki jeden niewielki, czarno-biały i tak patrzył na mnie.... tak patrzył...
Nie pamiętam dalszego ciągu, nie wiem czy ten mały w końcu też uciekł, choć sądzę, że tak :) Poważne potraktowanie mojego lęku sprawiło, że dałam sobie radę, a lęk się nie utrwalił :)
Co zabawne, miałam też w dzieciństwie etap posiadania własnego wyimaginowanego pieska - to już znam z opowieści, więc pewnie byłam młodsza. Na imię miał Fafik i wyprowadzałam go na spacery. Rodzice na szczęście traktowali to dość poważnie, nie wyśmiewali. Ale długo wspominali miny sąsiadów, gdy wsiadając do windy wołałam: "Proszę nie zamykać drzwi, jeszcze Fafik musi wejść. O już jesteś, chodź tutaj"...
Jako dziecko nieco strarsze już się psów (bardzo) nie bałam...
Zdjęcie z dedykacją dla ENNki, która powinna wiedzieć co tu widać.... :)
Ja też wiem, co tu widać :)
OdpowiedzUsuńpsa!
i Ciebie :)
i jesteście w Tatrach!!!
zgadłam?
Oczywiście, ze zgadłaś ;))
UsuńAle liczyłam na, hm, bardziej precyzyjnie wskazane miejsce pobytu :)
:)))
Usuńno ależ przecież choinki bardziej wyrosły i za mały cień postaci na przodzie :)))
Teraz to mogły się znowu powywalać...
UsuńGdzies, kiedyś czytałam, że nasze dziwne wczesnodziecięce, dziwne lęki pochodzą z naszego poprzedniego wcielenia. Być może Twoje poprzednie doświadczenia związane były z jakaś mało przyjemną sytuacją, w której owy "pies" wyrządził Ci jakąś krzywdę. Z czasem zapomniałaś i tyle... Takie tam moje przemyśenia... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiście całkiem realne jest, że się jakiegoś psa kiedyś wystraszyłam, choć nikt takiego wydarzenia nie pamiętał, a ja sama nigdzie nie chodziłam. :)
UsuńJa akurat we wcześniejsze wcielenia nie wierzę, a z tego co wiem, dziecięce lęki nie dają się wyjaśnić do końca racjonalnie. Natomiast mają wiele wspólnego z rozwojem wyobraźni - i generalnie są po prostu charakterystyczne dla etapu rozwoju człowieka. Potem mijają. Ważne by odpowiedznio z nimi postępować :) Pozdrawiam :))
a mnie strach przed psami nigdy nie przeszedł... od chwili ugryzienia jest i pewnie sobie będzie...
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację :)
że Tatry to na pewno, a więcej to przypuszczalnie któraś z hal, może Rusinowa...?
To przynajmniej wiesz dlaczego. Ja jakoś zwykle zachowuję pewną rezerwę.
UsuńNie, nie Rusinowa. Ale masz miłe wspomnienia stamtąd o ile kojarzę. ;P
świetne zdjęcie :) i widać na nim całkiem fajną dziewczynkę i całkiem fajnego psa :))) najgorsze są przeżycia zakopane głęboko... nawet po prawie 30 latach potrafią nagle wyjść o czym miałam okazję się niedawno boleśnie przekonać...mam nadzieję, że temat po przepracowaniu już nigdy więcej do mnie nie wróci.
OdpowiedzUsuńA lęk przed psami odczuwa wiele osób... ja akurat nie odczuwam tego w ten sposób do psów, ale już myszy budzą moje wielkie przerażenie... i też zupełnie nie rozumiem dlaczego... nigdy nic mi nie zrobiły :)
:**********
Oby nie wróciły. :*****
UsuńPies oczywiście nie nasz. ;)
Myszki - oj, dogadałabyś sie z moją Teściową... ona nawet chomików nie znosi.
A z całej tej historii mnie najbardziej bawi ten kaprys wyobraźni z jednym pieskiem, który siedział na środku....
Kiedyś liczyłam barany, żeby zasnąć. Skakały przez płot i skakały... aż wreszcie ostatnie przeskoczył, łaka pusta a ja ciągle nie spałam...
Jakie śliczne zdjęcie!!!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba :)
A co z Fafikiem? Kiedy zniknął?
Też mi się to zapatrzenie podoba. :)
UsuńNie mam pojęcia kiedy zniknął Fafik. Nie pamiętam go, czyli musiało to być dosć wcześnie. Natomiast to imię (pewnie po piesku z "Przekroju", który wtedy był całkiem porządnym pismem) nosiły potem zabawkowe pieski.
Długie lata bałam się psów i one to wyczuwały, a teraz się nie boję i one też to czują:-)
OdpowiedzUsuńI teraz boją się Ciebie? ;)
UsuńTo prawda, że psy wyczuwają takie emocje.
Agaju, ja kompletnie zapomniałam, że Ty masz blog i żyję w błogiej nieświadomości :(( Teraz u Alutki to odkryłam. :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam się zapisać do obserwatorów, ale w tej chwili się nie da. Jest jakiś błąd. :(
W domku poczytam o czym piszesz. Buziaki!
:)) serdeczności ;)
Usuń