Dwa słoneczniki uchowały się i rosną. Ten, który wydawał się silniejszy i większy rośnie w doniczce i jest cieniutki i malutki. Mikro po prostu. Ten, który wydawał się bardziej narażony na złe warunki rośnie w skrzynce i jest jędrny i krzepki. W niedzielę zauważyłam, że nareszcie się złoci :) Pomimo tych wszystkich wichrów i oberwań chmury (wiwat podpórka z bambusa). I teraz już pięknie się rozwinął.
Musiałam go przytrzymać do zdjęcia, bo odwraca się do słońca bardzo zdecydowanie. Nie jest może wielki. Ale mój. Własny :)
Hmmmm....czyli to ptaki go posadziły? ;P
OdpowiedzUsuńŚliczny :)
Na to wygląda, że ptaki :). Ale to ja wymieniłam ziemię w skrzynce na nową i żyzną :)
UsuńNo dobra. Niech będzie że to wasz wspólny trud :D
UsuńTaaa, z dzioba im spadło i od razu trud :P
UsuńŚliczny jest ;D
OdpowiedzUsuńTen drugi będzie mini, ale jeszcze nie zakwitł.
UsuńBardzo lubię słoneczniki - jak byłam mała i chodziłam do dziadka na ogródek - nazywałam je "słonkami Boga"
OdpowiedzUsuńSłonecznik na tle niebieskiego nieba to dla mnie kwintesencja lata. I Francji :) Najpiękniejsze pola słoneczników we Francji u podnóży Pirenejów...
Usuń