No, nareszcie doszłam do tych zawieszek :).
Zaczęło się od... przycinania kanwy na zakładki. Zazwyczaj tnę cały arkusz na odpowiednie kawałki, nie obliczam jednak dokładnie szerokości zakładek, tnę na oko. I czasem się zagapię... Tak było jakiś czas temu i z przycinania został mi wąski pasek kanwy. Jakoś nie planowałam kolczyków w tym momencie, przeznaczyłam więc ten wąski pasek na zawieszki. Dyndadełka.
Przecięłam pasek na cztery kawałki. I poszalałam :).
Niestety zdjęcia - poza ostatnim - nie wyłapują w pełni ich uroku... Dyndadełka mają bowiem formę ... pętelki (no, powiedzmy).
Zawieszka pierwsza:
Tea-light dla pokazania rozmiaru.
Zawieszka druga, nieco większa:
I zawieszka trzecia, jeszcze większa.
Przeplatane są bardzo zwyczajnie, splotem, który nazywam "kocykowym", bo kojarzy się z materiałem na koc. Dużo końcówek nici dało się zużyć. Oczywiście zawijałam i łączyłam te paski na końcu, po wyszyciu całości.
Na zdjęciu niżej cały komplecik, choć nie jest ułożony według wielkości.
Ależ to była frajda :)
Urocze!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńOne sa debesciarskie, a kolczyki też by były świetne☺️
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że zrobię takie kolczyki, takich jeszcze nie było :).
UsuńDomyślam sie za zabawa swietna !!!
OdpowiedzUsuńO tak! :)
UsuńCudeńka! :)
OdpowiedzUsuńAż mam ochotę zrobić takich więcej. ;)
UsuńDobrze zrobione <3
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńAle cudne maleństwa.
OdpowiedzUsuńSporo radości mi dały ;).
UsuńTa najmniejsza zawieszka jest cudowna
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak to często jest, że najmniejsze podoba się najbardziej. ;)
UsuńI wyszło świetnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Też mi się podobały (bo już są gdzieś w świecie).
Usuń