wtorek, 27 maja 2014

Dziewczynka z zapałkami

W dzieciństwie czytałam mnóstwo rozmaitych baśni, wśród nich oczywiście (pięknie wydane) baśnie Andersena. Nie zawsze wszystko rozumiałam. Nie wiedziałam czemu są czasem takie smutne, czemu nie zawsze dobrze się kończą. Nie lubiłam do nich wracać, choć czasem przyciągały i w końcu dawałam się skusić. I kolejny raz dziwiłam się ich smutkowi.

Odkąd mam własne dzieci (i przybywa mi lat) jestem coraz mniej odporna na wszelkie obrazy i opisy związane z takim czy innym cierpieniem dziecka. Chyba pierwszy raz dobitnie to sobie uświadomiłam zaglądając na nowo - już sporo lat temu - do opowieści o dziewczynce z zapałkami. I oto w zeszłym tygodniu spotkałam dziewczynkę z zapałkami.... W pierwszej chwili nie zauważyłam zapałek, scenę zdominowały odgłosy wydawane przez śpiącego obok, w rozbabranym łóżku, pijaka. A to jednak była ona...




Nieco dalej spotkałam też jej kolegów. Małego szewczyka pracowicie polerującego cholewy.


I zaspanego Oskara, który zamierza kiedyś zostać stolarzem, a na razie jest chłopcem do wszystkiego, na którym majster wyładowuje swoje złe humory.


Ot, takie trochę dickensowskie klimaty, choć inny kraj. Nigdy nie zwiedzałam żadnego muzeum figur woskowych i nie zdawałam sobie sprawy, że są aż tak realistyczne. A dzień był słoneczny i piękny, miejsce urokliwe. W Krainie Wikingów oczywiście


.

16 komentarzy:

  1. Ojej jakie smutne...
    Wiesz....podobnie odbierałam baśnie Andersena
    Piękne i bardzo smutne....ale przyciągały

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam napisać to co Julia. Te dzieci sa strasznie smutne. Figurki piękne, realistyczne, ale nie wiem czy opuściłabym takie miejsce z uśmiechem.
    Andersen też i mnie smucił. A braci Grimm się bałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście na tych figurkach całą ekspozycja się nie zamykała. To element większej całości. A los niektórych dzieci w XVII-XVIII w (te figurki to część ekspozycji tamtego okresu) był właśnie taki smutny.
      A i teraz zdarza się dzieciom straszny los.

      Usuń
  3. smutne te figury
    bardzo smutne

    ale nie poddawaj się smutnemu klimatowi - korzystaj z chwil. U Wikingów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutne, ale prawdziwe...pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dziewuszka mnie urzekła. Taka pucata pomimo łachmanów.

      Usuń
  5. Nigdy musze przyznac nie smucily mnie basnie, ani Andersena ani Braci Grimm - wiedzialam, ze wszystkie beda mialy szczesliwe zakonczenie i niecierpliwie na to zakonczenie czekalam - wiele madrych rzeczy z basni tych wyplywa ucza empatii i moralnosci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że uczą mądrych rzeczy to jedno, a smutek to drugie. No i nie wszystkie mają zakończenie, które można nazwać dobrym. Czasem jest to bardzo smutne zakończenie choć z nadzieją (jak w "Dziewczynce z zapałkami" właśnie).
      Ale takie bardzije pragmatyczne podejście to też dobra rzecz!!! No bo uczą, uczą.

      Usuń
  6. Te postaci są tak realistyczne, że zupełnie nie zdziwiłabym się, gdyby nagle ten śpiący pijak się obudził i odwrócił, a dzieci by uciekły...
    Jest w tym smutku piękno. Ta dziewczynka jest tak filigranowa, delikatna. Jest piękna. Jak zresztą pozostałe postaci i wystrój wnętrza. Niezwykłe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ta biedna izba z dziewczynką była jedną z pierwszych oglądanych (a pierwszą z figurami woskowymi, w poprzedniej była żywa pani ubrana jak z epoki ale mówiąca równeiż po angielsku) i ja zastanawiałam się czy w tym łóżku to jest na pewno figura czy człowiek. Wystawała mu noga spod okrycia...

      Masz rację z pięknem, bo to było bardzo precyzyjnie zaaranżowane...

      Usuń
  7. zawsze bałam się tych bajek ... nie umiałąm udźwignąć ich smutku :(((
    wolałam czytać baśnie z 1001 i jednej nocy. Choć były nie mniej okrutne to jednak bardziej egzotyczne a przez to mniej realne...
    muzeum bardzo realistyczne!
    Buziaki :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzeum jeszcze pokażę, bo ciekawe i w ogólnym wydźwięku nie smutne.
      A mnie jakoś te tysiącnocne baśnie mniej pociągały.

      Ale w sumie - nie do przewidzenia jest myślenie dzieci. Średni Kamzik odmówiła wspólpracy przy lekturze jednej z moich ulubionych książeczek z dzieciństwa o Gaptusiu, który z pieskiem Kruczkiem miał rozmaite przygody. Przygody były najciekawsze, gdy mama chłopczyka była zajęta czymś innym... Trzyletni ŚK po przeczytaniu pierwszej strony podniósł bardzo łzawy protest, że Gaptuś jest gdzieś bez mamy i czytanie się skończyło, żeby dziecku nie rozdzierać serca...

      uściski ;**

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Dziś w kolejce przeczytałam ponownie "Córkę czarownic" Doroty Terakowskiej. Też piękna baśń.

      Usuń

Miło będzie przeczytać Twój komentarz :)

Proszę jednak nie wykorzystywać komentarzy do reklam rozmaitych usług.
Komentarze z reklamą będę usuwać.

Thank you for commenting!
However, please do not use comments to advertise any products. Comments with advertisements will be removed.